Po tym, jak Pudelek ujawnił, ile zarabiają uczestnicy „Anything Goes. Ale jazda!” w telewizji publicznej zawrzało. Inni chcą dostawać więcej!
Konsekwencje publikacji Pudelka pokazującej ogromne stawki dla uczestników programu Anything Goes. Ale Jazda! przyszły bardzo szybko. Przypomnijmy: uczestnicy programu Anything Goes. Ale jazda! dostają po 12 tysięcy złotych (!) za wygłupy przed kamerą. Jak można się domyślać, bardzo szybko pojawiła się lawina chętnych do łatwej kasy. Chyba nikt nie myślał, że celebryci zrezygnują z takiego zarobku albo że władze TVP rozsądniej będą dysponować pieniędzmi z naszych podatków.
Gwiazdy występujące w „Jaka to melodia?” były zdenerwowane, gdy dowiedziały się z Pudelka, jakie są zarobki celebrytów występujących w „Anything Goes. Ale Jazda!”. Byli wstrząśnięci, że za wygłupy dostają więcej niż artyści za śpiewanie, którzy do każdego nagrania muszą przecież przygotować utwór, odbyć próby, nagrać go.
Po pokazaniy tych stawek wszyscy artyści „Jaka to melodia?” zażądali podwyżek. Telewizja Polska się zgodziła. Kiedyś za jedną piosenkę płacono 2500 złotych, teraz minimum 3000 zł. Największe gwiazdy mogą liczyć nawet na 5000 zł. Warto zaznaczyć, że zwykle nagrywa się więcej niż jedną piosenkę, a często nawet pięć. Wtedy stawka nareszcie jest satysfakcjonująca – ujawnia informator Pudelka.
Udało się także ustalić, na jakie kwoty mogą teraz liczyć występujący w programie celebryci. Beata Kozidrak za jedną piosenkę dostaje aż 5000 zł, podobnie jak Piotr Kupicha. Po 4000 zł od piosenki dostają Natasza Urbańska, Anna Dereszowska czy Halinka Mlynkova. Kasia Glinka dostaje 3000 zł, czyli stawkę minimalną.
Przypomnijmy, że Telewizja ma z czego płacić. Właśnie powstał projekt, by wesprzeć media publiczne kolejnymi miliardami: TVP w 2021 roku też dostanie 2 MILIARDY z budżetu.
Źródło: Pudelek