Wczoraj w nocy odbyła się ostatnia debata prezydencka w USA. W szranki stanęli: urzędujący prezydent, kandydat Republikanów Donald Trump i przedstawiciel Demokratów Joe Biden. Kto wypadł lepiej? Kto zatriumfuje w wyborach? O to pytamy politologa, Łukasza Jędrzejskiego.
Debaty w USA od zawsze cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Z zapartym tchem starcia kandydatów śledzą media na całym świecie. Podobnie było i tym razem:
-Trzeba jednak pamiętać, że tradycyjny przebieg debat uległ wypaczeniu. Debaty były zaplanowane na dzień 29 września w Cleveland w Stanie Ohio, druga debata prezydencka miała odbyć się w dniu 15 października 2020 roku w Miami na Florydzie. Ze względu na zakażenie Prezydenta Trumpa Covid-19 debata nie doszła do skutku. Urzędujący prezydent nie zgodził się na zorganizowanie debaty w formule online. Ostatnia debata zaplanowana była na dzień 22 października w Nashville w Stanie Tennessee – mówi Łukasz Jędrzejski, politolog z Katedry Myśli Politycznej, Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UMCS.
Ta debata była jednak o wiele spokojniejsza, niż poprzednia (o której notabene mówiono, że była najgorszą debatą w historii USA). Z pewnością na „łagodny” przebieg debaty wpływało wyłączenie mikrofonu kandydatowi, wtedy gdy jego przeciwnik mówił.
-Z pewnością Prezydent Trump był bardziej opanowany i spokojny niż w czasie pierwszej debaty. Oczywiście był to element zaplanowanej przez sztabowców Prezydenta taktyki. Trump pozwolił na długie wypowiedzi Bidenowi. W rezultacie miało to doprowadzić do zmęczenia kontrkandydata. W debacie było widać wyraźnie, że kandydat demokratów w pierwszej część debaty był wyraźnie bardziej rześki. W drugiej połowie debaty wyraźnie dopadło go zmęczenie. Oczywiście, gdy przemawiał Trump, Biden często kręcił głową wyrażając kontestację dla słów wypowiedzianych przez Trumpa – trafnie zauważa politolog UMCS.
W trakcie debaty komentatorzy zwrócili uwagę na to, że Biden kilkakrotnie spoglądał na zegarek, sugerując, że był zmęczony debatowaniem z Trumpem.
-Czy był to wyraz zmęczenia i zniecierpliwienia, trudno stwierdzić. Na pewno takie zachowanie ze strony Bidena było bardzo ryzykowne. W historii już bywało, że zerknięcie na zegarek przez jednego z kandydatów, mogło być odebrane jako wyraz lekceważenia wyborców – tłumaczy Łukasz Jędrzejski.
Czytaj więcej: Afera! Szpital zamówił taksówkę dla chorego na Covid-19
Była to już ostatnia debata prezydencka w USA. Starcie kandydatów odbyło się już bardzo późno, bo paradoksalnie wybory korespondencyjne już trwają. O to, czy ta debata wpłynie na wynik wyborów i kto je wygra, również zapytaliśmy doktora Łukasza Jędrzejskiego:
-Debatę przyrównałbym do walki bokserskiej dwóch przeciwników na ringu. Komentatorzy w Stanach twierdzą, że debata była bardzo wyrównana i nieznacznie lepszy okazał się urzędujący prezydent Donad Trump – mówi Łukasz Jędrzejski, politolog z Katedry Myśli Politycznej Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UMCS. – Zwycięstwo Trumpa w tej debacie nie było jednak tak spektakularne, aby porównywać je do nokautu Bidena. W zależności od badań sondaże przewidują wygraną kandydata Demokratów Joe Bidena. Jeśli to się sprawdzi, będzie to wygrana z przewagą od 8 do nawet do 15 punktów procentowych nad urzędującym prezydentem. Wydaje mi się, że ta przewaga jest już tak mocna, że na zmianę preferencji politycznych nie wpłynie wynik debaty. Oczywiście nie możemy brać za pewnik, że na początku listopada w Stanach Zjednoczonych nastąpi zmiana lokatora w Białym Domu. Trzeba pamiętać, że głosowanie korespondencyjne w wyborach w Stanach już trwa. Do piątku głos korespondencyjnie oddało 45 procent Amerykanów. Pamiętajmy również, że cztery lata temu Trump również nie był faworytem do objęcia urzędu prezydenta. Rozkład głosów elektorskich był jednak zupełnie inny niż przewidywały to badania sondażowe – mówi na zakończenie.